Kawko M., „Czy nauka zabiła Boga?”
Głupi [już] z natury są wszyscy ludzie,
którzy nie poznali Boga:
z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest,
patrząc na dzieła nie poznali Twórcy,
lecz ogień, wiatr, powietrze chyże,
gwiazdy dokoła, wodę burzliwą
lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem.
Jeśli urzeczeni ich pięknem wzięli je za bóstwa -
winni byli poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca,
stworzył je bowiem Twórca piękności;
a jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw -
winni byli z nich poznać, o ile jest potężniejszy Ten, kto je uczynił.
Bo z wielkości i piękna stworzeń
poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę.
Ci jednak na mniejszą zasługują naganę,
bo wprawdzie błądzą,
ale Boga szukają i pragną Go znaleźć.
Obracają się wśród Jego dzieł, badają,
i ulegają pozorom, bo piękne to, na co patrzą.
Ale i oni nie są bez winy:
jeśli się bowiem zdobyli na tyle wiedzy,
by móc ogarnąć wszechświat -
jakże nie mogli rychlej znaleźć jego Pana?[Mdr 13, 1–7]
Powyższy
fragment pochodzący ze starotestamentowej Księgi Mądrości zapowiada w pewnym
sensie zjawisko, które z ogromną siłą uderzyło w naszą cywilizację wraz z
rozwojem nauk przyrodniczych w XVII i XVIII w., a które dzisiaj zdaje się
jeszcze przybierać na sile. Konflikt między nauką i religią, czy też jak mówią
niektórzy – między racjonalizmem i empiryzmem a transcendencją, jest
szczególnie wyraźny właśnie w naukach przyrodniczych, dlatego to do nich
ograniczymy się w poniższej pracy. Z całą pewnością w niedalekiej przyszłości
zajmę się również rzekomym konfliktem religii i ekonomii – w pewnym sensie na
tym właśnie polu zamierzam skupić się pisząc dysertację doktorską, jednak z
uwagi na złożoność tematu, tym razem skupimy się na fizyce, matematyce,
biologii i chemii.
Na
wstępie zaznaczyć chciałbym również, iż przeważająca część eseju powstała na
podstawie prac i wykładów wybitnego polskiego fizyka ks. prof. Michała Hellera,
założyciela i fundatora Copernicus Center, stypendystę Nagrody Templetona. W
eseju nie będę analizował np. encykliki Fides
et ratio Jana Pawła II ani licznych prac zagranicznych, jednak mam
nadzieję, iż prace ks. Hellera wystarczą na solidny wstęp do tematu relacji
nauki i religii. Warto również zaznaczyć, iż w artykule analizowana jest
relacja nauk przyrodniczych i religii zarówno w formie ogólnej transcendencji
(charakterystycznej dla większości religii), jak i – w większej części pracy –
religii w formie teologii chrześcijańskiej. Nie ulega wątpliwości, iż cała
cywilizacja europejska, wciąż dominująca na świecie, powstała na fundamencie,
jakim jest chrześcijaństwo, dlatego nie uważam, by takie zawężenie pojmowania
religii było bardzo ograniczające.
Dla
jasności i przejrzystości struktury pracy już teraz chciałbym odpowiedzieć na
pytanie postawione w jej tytule: nie, nauka nie jest w stanie, co więcej – nie
ma zamiaru negować istnienia Boga, gdyż zupełnie nie taki jest jej cel. Nauka
nie czyni bowiem nic innego, jak tylko eksploruje dzieło stworzenia. „Nauka
daje nam Wiedzę, a religia daje nam Sens. I Wiedza, i Sens są niezbędnymi
warunkami godnego życia. I jest paradoksem, że obie te wartości często
pozostają w konflikcie.” [Heller 2016] Temat trudnej relacji współczesnej nauki
i religii staje się coraz popularniejszy, o czym świadczyć może powstawanie katedr
i instytutów zajmujących się tym tematem w najlepszych ośrodkach akademickich
na świecie, takich jak Oxford, Cambridge, Princeton czy Berkeley. W tym samym
czasie odradza się jednak duch pozytywizmu (zwłaszcza w filozofii
analitycznej), którego głośnymi przykładami mogą być działania Richarda Dawkinsa
i Stephena Hawkinga.
W
niniejszym eseju chciałbym w możliwie krótki i przystępny sposób przedstawić
historię nauki, która doprowadziła do obecnego napięcia między nią i religią,
wyjaśnić podejście naukowców oraz teologów do tegoż tematu a także
przeanalizować myśli i nastawienie do religii kilku najwybitniejszych
naukowców.
Relacja
nauka–religia
Uważany
za najwybitniejszego naukowca w historii Albert Einstein w następujący sposób
ujął swe podejście do tematu religijności [Mühling 2011]: „Dostrzegać, że za
tym, czego możemy doświadczyć, jest też coś, do czego nasz umysł nie ma
dostępu, i czego piękno i doniosłość dosięgają nas jedynie niebezpośrednio i
słabym odblaskiem, to jest religijność. W tym sensie jestem religijny.
Wystarczy mi zachwycać się takimi tajemnicami i starać się uchwycić za pomocą
rozumu prosty obraz potężnej struktury wszystkiego, co istnieje.” W podobny
sposób swą religijność argumentowali chociażby Isaac Newton czy Gottfried
Wilhelm Leibniz, zauważając wielokrotnie, iż coś tak doskonałego jak doskonale
racjonalny świat fizyczny musi być dziełem stworzenia wszechmogącej Istoty,
której pełne zrozumienie wykracza poza możliwości ludzkiego poznania.
Z
tego właśnie twierdzenia paleontolog i biolog Stephen Jay Gould (1941–2002)
wywiódł teorię, którą nazwał non-overlapping
magisteria (NOMA), która pokrótce mówi o tym, że ścieżki nauk
przyrodniczych i teologii nie powinny się pokrywać – pierwsze powinny zajmować
się zjawiskami empirycznymi, drugie zaś sensem oraz wartością moralną
wszystkich wydarzeń. Zdaniem M. Hellera [Heller 2016] powyższa koncepcja
została jednak obalona już przez bieg historii nauki: pomiędzy tymi dziedzinami
ludzkiego poznania dochodziło i dochodzi bowiem do stałej migracji pojęć, czego
doskonałym przykładem jest idea „wszechświata”, która ukuta została przez
filozofów, następnie przejęta przez fizyków by w obliczu XX-wiecznych odkryć
fizycznych powrócić do analiz filozoficznych. NOMA ma w sobie oczywiście
również pozytywne przesłanie: z racji zupełnie różnych metod działania wysoce
niewskazane jest zwykłe przeskakiwanie z jednej dziedziny do drugiej, gdyż może
to być źródłem ogromnych nieporozumień i konfliktów. Nie można jednak postawić
wysokiego muru na rzekomej granicy religii i nauki, gdyż sama natura obu
dziedzin sprawi, że mur ten zacznie i tak pękać.
Zasadnicze
pytania filozofii względem współczesnego materializmu brzmią: czy Absolut jest
tożsamy ze światem fizycznym, czy jest w stosunku do niego transcendentny? Czy
jest to istota świadoma, osobowa i wolna, czy raczej nie? „To, że Absolut
istnieje, jest oczywiste dla wszystkich, którzy nie boją się myśleć. Ci, którzy
twierdzą, że świat jest samowystarczalny, wyznają tym samym, że Absolutem jest
wszechświat, nawet jeśli formalnie nie używają tego, mającego długą tradycję w
filozofii, terminu.” [Heller 2016] Podstawowe „metafizyczne” przesłanie
mechaniki kwantowej nie polega zatem na udowodnieniu transcendencji Boga, ale
na zrozumieniu, że podstawowy poziom rzeczywistości fizycznej różni się
zasadniczo od tego, czego doświadczamy w świecie makroskopowym, dlatego nie
możemy ślepo zawierzać temu, co bezpośrednio widzimy i co na początku wydaje
się tak oczywiste (powrócimy do tego tematu w dalszej części eseju).
To zaś, że nauka stara się wykluczyć „sądy
wartościujące” absolutnie nie znaczy, że takowe w niej nie istnieją;
rzeczywistość zawiera w sobie elementy niematerialne, które w języku
aksjologicznym nazywa się właśnie „wartościami”. Same badania oparte na
racjonalnej metodzie naukowej zakładają odniesienie do wartości – choćby w
momencie definicji tejże racjonalności. Jednym z ważniejszych zadań teologii
nauki winna być refleksja nad wartościami zakładanymi przez naukę w ujęciu
zewnętrznym – wyjętym z czysto aksjologicznego przyjmowania metody naukowej,
ale jednocześnie niesprzecznym z obszarem badań eksperymentalnych i mu
nieobojętnym.
Historia
konfliktu
W
którym momencie i w jaki sposób powstało zatem spięcie obu jakże ważnych w
życiu człowieka dziedzin? Historię tego konfliktu można podzielić na dwie
części: nauka przed Newtonem i nauka po jego rewolucyjnych odkryciach.
Najazdy
barbarzyńskich plemion na Imperium Rzymskie pod koniec starożytności sprawiły,
że zniknęły niemal wszystkie dzieła kultury greckiej, dlatego już na początku
średniowiecza zapomniane zostały zarówno przemyślenia Arystotelesa, jak i np.
matematyka Euklidesa. Pojedyncze urywki, które były znajdowane, przepisywano
pieczołowicie i traktowano jak najbardziej dosłownie, gdyż zupełnie nie
rozumiano jakiegokolwiek innego ich kontekstu. To przyzwyczajenie sprawiło, że
również Biblię zaczęto traktować dosłownie, co kilka wieków później
doprowadziło m.in. do sprawy Galileusza, która stała się prapoczątkiem
konfliktu naukowców z religią (mimo iż sam Galileusz był bardzo wierzącą osobą
i po ogłoszeniu wyroku przewidział, że ta błędna decyzja papieża Urbana VIII
może Kościół dużo kosztować).
Nie ulega
jednak wątpliwości, że sami ojcowie Kościoła (np. św. Augustyn) pojmowali słowa
Pisma Świętego w sposób czysto alegoryczny, zgodnie z panującą w późnej
starożytności i początkach średniowiecza tendencją do „platonizacji” teologii.
Sam Augustyn napisał: „Nie czyta się w Ewangelii żeby Pan powiedział: poślę wam
Parakleta, który pouczy was o biegu słońca i księżyca. Przecież pragnął uczynić
nas chrześcijanami, a nie matematykami.” [Sulowski 1990] W XIII w. dochodzi
jednak do pierwszej rewolucji w Zachodniej filozofii, gdyż na nowo odkryte
zostają dzieła Arystotelesa. Filozofowie i teologowie muszą zmierzyć się z
arystotelesowską koncepcją empirycznego badania i dowodzenia obserwowanych
zjawisk, co wywołuje niemałe zamieszanie w ówczesnym chrześcijańskim świecie.
Na szczęście jednak w tych czasach żyją tak wielcy filozofowie jak Albert
Wielki (1206–1280) oraz św. Tomasz z Akwinu (1225–1274), którzy są w stanie
„ochrzcić Arystotelesa” i wytłumaczyć jego filozofię językiem teologicznym.
Podobnego szczęścia Kościół nie miał jednak w przypadku rewolucji naukowej
XVI/XVII w. (Kopernik, Galileusz, Kartezjusz i inni), w związku z czym nie był
w stanie oderwać się od metafizyki Arystotelesa i zrozumieć nowych koncepcji.
To również doprowadziło do tragedii Galileusza.
Punktem
zapalnym w historii relacji Kościół–nauka stają się odkrycia angielskiego
fizyka, matematyka, astronoma i filozofa Isaaca Newtona z przełomu XVII i XVIII
w., na podstawie których już w XVIII i XIX w. powstaje mechanicyzm (wywodzony z
mechaniki Newtona). Zgodnie z mechanicyzmem wszystkie nauki powinny być
uprawiane tak jak mechanika (more
mechanico), wszystkie je da się zredukować do mechaniki (np. termodynamika
– ciepło to ruch cząstek). Ideę mechanicyzmu na grunt nauk społecznych
przekłada Auguste Comte (1798–1857), który tworzy podwaliny pozytywizmu –
koncepcji, zgodnie z którą całość nauki przed Newtonem jest negatywna, samą zaś
filozofię i teologię należy zniszczyć, pozostawiając jedynie mechanikę. Idąc
jeszcze dalej, powstaje scjentyzm, będący prymitywną wersją pozytywizmu, który
postuluje stosowanie jedynie metod naukowych – wyrzucenie wszelkich
pozadoświadczalnych empirycznie twierdzeń. Ten właśnie scjentyzm tworzy
pojęcia, przez pryzmat których będzie następnie postrzegany: „wiek
racjonalności” oraz „postęp naukowy”, to drugie pojęcie ograniczając wyłącznie
do czystego empiryzmu.
Powyższe
koncepcje zostają jednak brutalnie obalone już na przełomie XIX i XX w., kiedy
– za sprawą Maxa Plancka (1858–1947) oraz Alberta Einsteina (1879–1955) –
okazuje się, iż mechanika Newtonowska nie jest wcale nauką podstawową,
wyjaśniającą wszystko co nas otacza. Teorie Newtona zastąpione zostają
mechaniką kwantową i relatywistyczną (Planck) oraz ogólną i szczególną teorią
względności (Einstein), by w następnych dziesięcioleciach rozwinąć się jeszcze
do teorii superstrun, która w formie M-teorii (wszechświat nieprzemienny) jest
dominującą w świecie fizyki do tej pory. Teorie Plancka i Einsteina dowodzą, iż
świat na poziomie podstawowym wyglądać może zupełnie inaczej niż obserwacje,
które czynimy w świecie makroskopowym, co zupełnie i doszczętnie obala teorie
pozytywistyczne.
Na
gruzach pozytywizmu powstaje jednak Koło Wiedeńskie (Hans Hahn, Otto Neurath,
Moritz Schlick) z koncepcją neopozytywizmu (empiryzmu logicznego), którego
podstawą są trzy redukcjonizmy:
1. wszystkie nauki trzeba zredukować do fizyki (już nie mechaniki),
2. fizykę należy zredukować do zdań elementarnych (zdających bezpośrednią relację z wyników doświadczenia – bez opierania się na jakichkolwiek teoriach),
3. filozofię trzeba zredukować do zera – przydatna może być jedynie filozofia nauki; filozofia nie da się zrewidować doświadczeniem, więc nie nadaje się do użytku.
1. wszystkie nauki trzeba zredukować do fizyki (już nie mechaniki),
2. fizykę należy zredukować do zdań elementarnych (zdających bezpośrednią relację z wyników doświadczenia – bez opierania się na jakichkolwiek teoriach),
3. filozofię trzeba zredukować do zera – przydatna może być jedynie filozofia nauki; filozofia nie da się zrewidować doświadczeniem, więc nie nadaje się do użytku.
Empiryzm logiczny jako swą podstawę przyjmuje
zaprzeczenie Platońskiej koncpepcji istot – zgodnie z nim istnieją jedynie
zjawiska – byty obserwowalne i doświadczalne, jakakolwiek wypowiedź ma
natomiast sens wyłącznie wtedy, gdy jej prawdziwość da się stwierdzić
doświadczalnie. Nietrudno się domyślić, że kryterium takie eliminuje z życia
człowieka wszelką filozofię i religię.
Neopozytywistyczna
filozofia Koła Wiedeńskiego wyznaczyła kierunek rozwoju całej niemal nauki w XX
w., gdyż znaczna część jej przedstawicieli była Żydami, którzy przed i w
trakcie II Wojny Światowej wyjechali do USA, gdzie stworzyli bądź zajęli
katedry na najważniejszych światowych uniwersytetach. Większość współczesnych
naukowców (szczególnie w zakresie nauk przyrodniczych) nie słyszała nawet o
istnieniu Koła Wiedeńskiego, jednak przejęła w swych pracach badawczych jego
koncepcje w formie filozoficznej spuścizny. Zdeformowany i uproszczony
pozytywizm wciąż jest koncepcją dominującą wśród znacznej części naukowców,
mimo iż jego podstawy zostały obalone już na początku XX w. Przyczyną takiego
stanu rzeczy może być fakt, iż „wyobrażenia o świecie krążące w kulturze wciąż
są bardzo newtonowskie, niewiele jest w nich relatywistyki i kwantów” [Heller
2011].
Reakcja
seminarzystów i ludzi Kościoła na opisany rozwój nauk przyrodniczych jest
dwojaka: z jednej strony zgodnie przyznają, iż należy odnowić całą filozofię
chrześcijańską (neotomizm), z drugiej jednak teologowie tacy jak Jacques
Maritain (1882–1973) postulują połączenie arystotelesowskiej wizji nauki z
pozytywistyczną filozofią nauki (ta została mocno rozwinięta przez
pozytywistów). Zdaniem Maritaina zadaniem filozofii jest badanie istot, nauka
zaś zajmuje się badaniem zjawisk, postuluje on zatem rozdzielenie dwóch
płaszczyzn metodologicznych, które nigdy się nie przenikają – nauka (zjawiska)
i filozofia (istoty). Jak już wspomniałem, z taką koncepcją nie zgadza się
m.in. M. Heller, który twierdzi, iż nie jest możliwe tak sztywne rozdzielenie
tychże płaszczyzn.
W
podobnym do ks. prof. M. Hellera duchu wypowiadał się również Jan Paweł II, który
jako pierwszy człowiek Kościoła faktycznie dotarł ze swymi koncepcjami do ludzi
nauki. Papież już w 1979 r. w setną rocznicę urodzin A. Einsteina wygłosił
przemówienie, w którym wyraził potrzebę zbadania przewinień obu stron w
historii istniejącego sporu nauki i religii, zaczynając od dokładnego zbadania
procesu Galileusza. Osiem lat później – w 1987 r. – w 300. rocznicę wydania
„Matematycznych zasad filozofii przyrody” Newtona papież zorganizował w
Watykanie sympozjum do uczczenia rocznicy (o charakterze istotnego wkładu w
dziedzinę „wiara a nauka”). Podczas sympozjum podjęta została decyzja o
organizacji cyklu konferencji (zamkniętych), po zakończeniu których wydawane były
opasłe tomy refleksji badawczej konkretnych dziedzin nauki (PPT – Physics, Philosophy and Theology: A Common
Quest for Understanding). Dzieła te recenzowane są w najważniejszych
czasopismach naukowych, takich jak „Science” i „Nature”, co świadczy zarówno o
ich wysokim poziomie merytorycznym, jak i istotnym wkładzie w rozwój samej
nauki i relacji tejże z teologią.
W
następnych latach Jan Paweł II podejmuje również problem podejścia Magisterium
Kościoła do teorii ewolucji (1996 r.) oraz wydaje encyklikę (1998 r.) Fides et ratio, w której konstytuuje
stanowisko Kościoła względem relacji nauki i wiary. Temat ten porusza również w
istotny sposób w liście do o. George’a V. Coyne’a – ówczesnego Dyrektora
Obserwatorium Watykańskiego – pisząc do niego: „skoro starożytna kosmologia
Bliskiego Wschodu [sumeryjska] oczyszczona z politeizmu mogła zostać włączona
do Księgi Rodzaju to czy współczesna kosmologia nie ma czegoś do zaoferowania
naszej refleksji nad stworzeniem?”. W ten sposób daje jasno do zrozumienia, iż
chrześcijaństwo nie zaprzecza dotychczasowym teoriom naukowym, zarówno
kosmologicznym, jak i biologicznym (teoria ewolucji), a nawet więcej – znajduje
się z nimi w pełnej zgodzie, należy jednak w odpowiedni sposób zrozumieć słowa
Pisma Świętego i tradycję Kościoła, które zostały nam przekazane.
Podsumowując
kwestie historyczne można wyróżnić dwa istotne zdarzenia w historii nauki:
XIX-wieczne zachłyśnięcie się empiryzmem oraz XX-wieczne odkrycia fizyczne,
które odkrywszy swego rodzaju granice poznania naukowego zanegowały sens tegoż
empiryzmu. To drugie wydarzenie doprowadziło do całkowitej zmiany panującego w
świecie nauk przyrodniczych paradygmatu. Taka zmiana – zgodnie ze słowami
zarówno Jana Pawła II, jak i Benedykta XVI – musi zajść również w teologii,
która wciąż przywiązana jest sztywno do koncepcji arystotelesowskich.
Warte
wspomnienia są także twierdzenia Alfreda Northa Whiteheada (1861–1947), Wernera
Karla Heisenberga (1901–1976) oraz Carla Friedricha von Weizsaeckera
(1912–2007), zgodnie z którymi wszystkie fundamentalne problemy filozofii
zostały już podjęte przez tzw. przedsokratyków, zaś całą nowożytną naukę da się
sprowadzić do „serii przypisów do Platona” [Heller 2016]. Należy również
pamiętać, że nowożytna nauka jest głęboko zakorzeniona w teologii i filozofii
średniowiecznej, która również w dużej części opierała się na kulturze
greckiej, co współczeni myśliciele bardzo często nieświadomie, bądź – co gorsza
– świadomie, ignorują.
Przyczyny
eskalacji konfliktu
W tym
miejscu należy sobie zadać pytanie: jakie są przyczyny narastania rzekomego
konfliktu religii i nauki? By na to pytanie odpowiedzieć musimy wrócić do lat
60. XX w. Były one bowiem ze wszech miar rewolucyjne. To właśnie w latach ’60 wybucha
w Europie i w Stanach Zjednoczonych kulturowa rewolucja młodzieżowa (której
pochodne absurdy w postaci chociażby wypaczenia ludzkiej seksualności
obserwujemy dzisiaj w powszechnej kulturze masowej), ostatecznie odsunięty od
myśli naukowej zostaje pozytywizm, w samej nauce zaś dokonuje się zupełna
zmiana paradygmatu. Również w Kościele mamy do czynienia z absolutną rewolucją
– Sobór Watykański II wprowadza m.in. liturgię w językach narodowych, co
prowadzi do przedstawienia prawd i dogmatów chrześcijańskich prostym ludziom
bez wykształcenia teologicznego, następuje również początek zbliżenia się i
otwarcia Kościoła na naukę.
Rewolucja
lat 60. XX w. przynosi jednak wiele patologii, które na następne dekady
zupełnie zniekształcą Zachodnią cywilizację. Wraz z upowszechnieniem nauki i
wzrostem liczby naukowców w środowisku naukowym zaczyna dominować zasada „publish or perish”, która nie pozwala im
być cierpliwymi w dociekaniach naukowych. Prowadzi to do deformacji posiadanej
już wiedzy oraz publikowania odkryć o bardzo wątpliwej jakości i wartości
poznawczej. W społeczeństwie konstytuuje się coraz bardziej prymitywnie
zniekształcony obraz nauki oraz religii. Poziom kształcenia nowych kadr, jak
również przeciętnych obywateli, drastycznie spada, co prowadzi do dalszej
deformacji możliwości poznawczych współczesnego społeczeństwa.
Ignorancja
naukowa i religijna prowadzi do – inspirowanej ideami neopozytywistycznymi i
marksistowskimi – dechrystianizacji społeczeństwa. Religia staje się obiektem
bezpardonowych ataków ze strony osób, które wykształcone zostały w zupełnie
prymitywny i niedbały sposób. Członkowie Kościoła nie są natomiast w stanie się
bronić przed tymi atakami, gdyż również ich wykształcenie jest bardzo wątpliwej
jakości – nie są oni zupełnie uzbrojeni w argumenty, które pozwalałyby wdać się
w dyskusję z przeciwnikami Kościoła i religii jako takiej. To prowadzi do
reakcji obronnej, która przejawia się w dwóch – obu negatywnych – formach:
obojętności religijnej lub religijnym fundamentalizmie. Odchodzenie od wiary
następuje obecnie na zasadzie odzwyczajenia a nie jakiejkolwiek głębszej
refleksji. W ten sposób zamykane jest błędne koło, gdyż zarówno przeciwnicy,
jak i zwolennicy Kościoła, są zbyt słabo wykształceni by móc prowadzić
jakkolwiek merytoryczną dyskusję.
Z
taką sytuacją mamy niestety do czynienia do dnia dzisiejszego. Wyrwanie się z
tego błędnego koła możliwe jest jedynie poprzez podniesienie poziomu
powierzchownej dotąd edukacji chrześcijańskiej. Dotyczy to zarówno osób
świeckich, jak i duchownych, gdyż również w seminariach obecny program
kształcenia skupiał się jedynie na rozwoju teologicznym i przedstawianiu
dogmatów chrześcijańskich zaniedbując zupełnie kształcenie podstawowej wiedzy
na temat świata, w którym fizycznie żyjemy. Reforma kształcenia – zarówno w
systemie edukacji laikatu, jak i duchowieństwa – winna zostać poprzedzona
reformą samej teologii, dlatego niezwykle ważne jest kształcenie tzw.
ludzi-mostów między nauką i religią, którzy umożliwią przywrócenie rzetelnego
dialogu między nimi.
W
celu zachowania pokoju na Popperowskiej granicy demarkacyjnej między nauką i
teologią szczególną pracę muszą wykonać teologowie, gdyż mają oni znacznie
większe pole manewru – biolodzy są bardzo ograniczeni do założeń
metodologicznych, ich rolą w tym procesie jest jedynie przekazywanie szerszemu
gronu w sposób bezpośredni swych odkryć [Kozłowski 1997]. Po Soborze
Watykańskim II upowszechniło się natomiast w Kościele błędne mniemanie, że
księża powinni ograniczyć się jedynie do działalności duszpasterskiej,
zostawiając sprawy przyziemne osobom świeckim. Należy jednak pamiętać, że
księża naukowcy również prowadzą działalność duszpasterską i to w znacznie
trudniejszym środowisku, a ich działania mogą mieć wpływ na szersze grono
potencjalnych odbiorców [Heller 2016].
Poza
ignorancją naukową i religijną kolejnym problemem w obecnej relacji nauki i
religii jest zjawisko nazwane koncepcją rozziewu (gap) między tym co dzieje się w obszarach badań naukowych, a ich
odbiorem przez społeczeństwo. Derek John de Solla Price publikuje w 1963 r. esej pt.
Little
Science, Big Science, w którym oblicza
to opóźnienie na 60-70 lat, co prowadzi do wniosku, że we współczesnym
przekazie kultury popularnej dominuje wciąż neopozytywistyczny model Koła
Wiedeńskiego, który już dawno został oficjalnie odrzucony przez świat nauki.
Takie zniekształcenie poznawcze jest jeszcze wzmacniane negatywnym wpływem
Internetu, w którym większość przekazywanych informacji jest deformowana lub
zwyczajnie nieprawdziwa (fake news).
Bardzo powszechnym zjawiskiem z tym związanym – i jednocześnie ogromnym
nadużyciem kultury dyskusji – jest próba zastąpienia dyskursu nad metodami
dyskursem nad badaczem (jego socjologicznymi i psychologicznymi
uwarunkowaniami) oraz aprioryczne dyskredytowanie jakichś twierdzeń bez
zapoznania się z nimi – np. na podstawie jedynie nazwiska, które pod nim
widnieje [Koj 1997].
Kolejną
przyczyną powstawania konfliktu między naukami przyrodniczymi a transcendencją
są instrumentalne próby ich skłócenia dokonywane na poziomie zarówno
akademickim (R. Dawkins), jak i politycznym. Sztandarowym przykładem
politycznej deformacji nauki wymierzonej w religię jest wykorzystanie ideologii
marksistowskiej przez władze ZSRR. Mimo iż pozytywizm w sposób dosłowny i
bezpośredni negował marksizm, ten postanowił przyjąć pozytywistyczne idee i
wykorzystać je właśnie w walce z religią i Kościołem. To właśnie marksiści
nieudolnie korzystając z aparatu fizyki teoretycznej próbowali za wszelką cenę
zanegować biblijną wizję stworzenia świata. Wynik wcielania idei
marksistowskich w życie jest jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w historii
świata, z uwagi zaś na fakt, iż marksizm przedstawiany był w ZSRR jako stricte naukowy, do tej pory środowiska
naukowe na Wschodzie mierzą się z ogromną niechęcią społeczeństwa względem
samej nauki. Taki irracjonalizm doprowadził do tego, iż rosyjscy naukowcy
nierzadko uciekać się muszą do kontaktów z moskiewską cerkwią w celu
znalezienia poparcia i finansowania. Można zatem uznać, że w niezwykle pokrętny
i tragiczny w skutkach sposób nauka powróciła tam do dialogu z religią.
Przejdźmy
teraz do bodaj najważniejszej przyczyny społecznego niezrozumienia relacji
nauki i religii. Jest nią nieuzasadnione i często bezwiedne mieszanie pojęć z
zakresu teologii i z zakresu nauk przyrodniczych. „Przyrodnik – opisując
przyrodę – winien używać słownictwa przyrodniczego i nie mieszać go z 'nieśmiertelnością' czy 'niematerialnością', gdyż
takie działanie musi skończyć się pomieszaniem wszystkiego; teologia przyjmuje
wszak za obiekt badań coś innego niż fizyka.” [Życiński 1997] Największą szkodę
chrześcijanom wyrządzić może dosłowne (przyrodnicze) traktowanie interpretacji
biblijnego obrazu stworzenia świata (czego – przypomnę – przeciwnikami byli już
ojcowie Kościoła). Patrząc bowiem na literalne nieścisłości tego opisu z
odkrywanymi prawami fizyki osoba postronna prawie na pewno wybierze fizykę,
gdyż jest ona bardziej przyziemna i prostsza do zrozumienia dla średnio wykształconego
człowieka.
Podstawowym
problemem w sztucznie napędzanym rzekomym konflikcie religii i nauki jest
absurdalny antropomorfizm, jaki w interpretacji świata przyjmują
interpretatorzy. Podejmują oni bowiem próbę opisywania zjawisk metafizycznych
(wyprowadzanych z koncepcji teologicznych) językiem wyprowadzonym z czysto
ludzkiej kultury, czyniąc założenia, iż świat w swej niezmiennej naturze musi
funkcjonować tak, jak zakładają to zasady konstytuujące funkcjonowanie
społeczeństw i człowieka jako indywiduum. Refleksje teologiczne wymykają się
zaś utartym schematom antropomorficznym, przekraczając granicę samopostrzegania
człowieka, dążąc do szerszego – i bliższego Prawdzie – zrozumienia Istoty
wszechświata [Życiński 1997]. Swego rodzaju potwierdzeniem tych słów są
dominujące współcześnie teorie fizyczne, czego dobrym przykładem jest fakt, iż
w przestrzeni mniejszej niż tzw. stała Plancka nie obowiązują naturalne dla
ludzi zasady, takie jak czas i przestrzeń. Stosowanie do nich zatem języka
charakterystycznego dla opisu świata makroskopowego musi nieuchronnie prowadzić
do zupełnego wywrócenia rozumienia świata.
Kolejnym
powodem analizowanego konfliktu – związanym istotnie z myślą pozytywistyczną –
jest próba oparcia budowy ładu społecznego wyłącznie na podstawie praw
panujących w naturze. Jest to podejście absurdalne zważywszy na to ile w tymże
świecie obserwowanych jest morderstw, kazirodztwa, oszustw i nadużyć. Kwestii
moralności nie można zaś rozważać na podstawie obserwacji natury, gdyż
odróżnianie dobra od zła jest cechą wyłącznie ludzką [Kozłowski 1997]. Właśnie
dlatego Nowy Testament w zdecydowanej większości skupia się na wartościach
etycznych, godności istoty ludzkiej, grzechu i łasce (Kazanie na górze,
cierpienie na Golgocie, samotna modlitwa w Ogrójcu, listy apostolskie), nie
skupiając się na historycznym wnikaniu w genealogię stworzenia i rozwoju
naszych przodków. Taka struktura sugeruje istotność konkretnych pojęć, które
służą jakiejś wyższej celowości, pozostawiając kwestie historyczne ludziom –
naukowcom [Życiński 1997]. Jak powiedział sam Galileusz: „Duch Święty naucza
nas, jak dojść do nieba, nie zaś jak niebo się obraca” [Heller 2016].
Wnioskiem, jaki możemy z powyższego wyciągnąć, jest relacja dwustronna – nauka
nie powinna całkowicie przejmować roli religii, gdyż nie jest w stanie tej roli
udźwignąć, jednocześnie jednak religia (teologia) nie powinna zajmować się
czysto przyziemnymi kwestiami, takimi jak poznawanie przyrody, gdyż jej cel
jest znacznie wyższy – jest nim dążenie do poznania Istoty.
W tym
miejscu poczynić chciałbym krótki, acz istotny dla tematu eseju komentarz.
Konflikt na linii Kościół–przyroda jest w rzeczywistości absolutnie marginalny
i zupełnie sztuczny. Prawdziwe podejście Kościoła do natury prezentuje
franciszkańskie umiłowanie przyrody – jest ona wszakże wielkim dziełem Boga.
Następnym
potencjalnym źródłem nieporozumień analizowanych w niniejszej pracy są
interpretacje poglądów Jacquesa Maritaina i Henriego Bergsona. J. Maritain
(1882–1973) głosił, że wyłącznie filozofia może dotrzeć do ontologicznej głębi
sensu istnienia, podczas gdy nauki winny trzymać się swej powierzchowności i
metody empirycznej. Twierdził on, iż „naukowiec wychodzi od widzialnego i
zmierza do widzialnego, od dającego się obserwować do dającego się obserwować”,
zaś „filozof wychodzi od widzialnego i zmierza w kierunku niewidzialnego, […]
do tego, co samo przez się jest poza porządkiem obserwacji zmysłowej” [Heller
2016]. Również H. Bergson (1859–1941) utrzymywał, że nauka ma rolę jedynie
powierzchownego poznania rzeczywistości. Tak niefortunnie sformułowane
koncepcje są przykładem trudności, jakie mają filozofowie i teologowie w
nawiązywaniu skutecznego dialogu ze współczesną nauką, czego powodem jest na
ogół fakt, iż tejże nauki zwyczajnie nie rozumieją, jednocześnie starając się w
sposób powierzchowny intepretować jej osiągnięcia przy pomocy aparatu czysto
teologicznego.
Jan
Paweł II niejednokrotnie podkreślał, że ludzie nie mogą wzrastać w
odseparowanych od siebie światach religii i nauki. „Społeczność podzielona
hołduje fragmentarycznej wizji świata; społeczność wymiany zachęca swych
członków do poszerzania ich cząstkowych perspektyw i tworzenia nowej,
zunifikowanej wizji.” Należy jednak w tym miejscu pamiętać, że jedność nie jest
identycznością – nie możemy wymagać od nauki by stała się religią, ani od
religii – by stała się nauką [Życiński 1997]. Obie mają różne główne cele
działania, jednocześnie obie są niezbędne w życiu człowieka – życiu, które z
założenia powinno mieć głębszy sens. Właśnie sens życia jest kwestią, która w
najściślejszy sposób winna łączyć ludzi nauki i ludzi religii na drodze do
najwyższego z życiowych celów. Mimo iż obie grupy różnie ten cel nazywają
(szczęście lub zbawienie), ostatecznie wszystkim nam chodzi o dążenie do
poznania i wypełnienia Sensu [Peterson 2018].
Kolejny
powód wzrastania negatywnych relacji między nauką i religią podał już na
przełomie IV i V w. św. Augustyn z Hippony. W Komentarzu słownym do Księgi Rodzaju, Księdze Pierwszej zwraca on
uwagę, że chrześcijanie (lub nawet nie-chrześcijanie) znający się dobrze na
sprawach ziemskich często wyśmiewają chrześcijan, którzy nie są na tyle
wykształceni by te sprawy rozumieć inaczej jak tylko przez naukę
chrześcijańską. Takie wyśmiewanie nie dość, że nie przystoi kulturalnemu
człowiekowi, to jeszcze dodatkowo zniechęca te osoby, które jako niedouczone
zaczynają się czuć odtrącone [Heller 2016]. Z powyższej konstatacji Augustyna
wyciągnąć można następujący wniosek: chrześcijanie odrzucając naukę wystawiliby
się jedynie na śmieszność wśród tych, o których zbawienie winni zabiegać.
Powyższe działania prowadzą zatem nie tylko do eskalacji napięć, ale również
przeczą głównemu przesłaniu Jezusa Chrystusa, zgodnie z którym chrześcijanie
winni całym swoim życiem „głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” [Mk 16,15].
Następną
przyczyną powstających nieporozumień na linii religia–nauka jest niezwykle
szkodliwe i niewłaściwe pojmowanie koncepcji Bożej Opatrzności, które Henry
Drummond (1851–1897) nazwał „Bogiem do zapychania dziur” (God of the gaps). Zgodnie z tą koncepcją ludzie winni kierować się
w codziennym życiu wiedzą pochodzącą z obserwacji stricte naukowych, do Boga zaś zwracać się dopiero, gdy jakieś
zjawisko lub zagadnienie przekracza ich możliwości poznawcze. Strategia taka jest
niebezpieczna z 2 powodów: (1) grzeszy przeciwko metodzie naukowej,
uniemożliwiając de facto wyjście poza
to, co już wiemy, (2) groźna dla teologii – sugeruje, że dzieło Boga jest
wybrakowane, skoro musi on co jakiś czas interweniować, by je poprawiać, co
jest jawnym zaprzeczeniem teologii chrześcijańskiej, zakrawającym wręcz o
bluźnierstwo. Gdzie i kiedy winniśmy zatem szukać Boga w nauce? Nie tam, gdzie
i kiedy mamy z nią problem, ale właśnie tam, gdzie widzimy jej niesamowite
piękno i perfekcyjną racjonalność [Heller 2016].
Obecny
konflikt w relacji nauka–religia zasadza się na nierozsądnej próbie
udowodnienia istnienia Boga. W związku z tym poszukuje się jego znaków, jego
„podpisu” na rzeczach istniejących w świecie, podczas gdy tak naprawdę wszystko
co nas otacza – cały wszechświat – jest Jego jednym wielkim po(d)pisem.
Przejdźmy
zatem do ostatniego i prawdopodobnie najważniejszego problemu w relacji nauk
przyrodniczych i transcendencji. We współczesnym świecie powtarza się, iż – za
Voltairem – powinniśmy ograniczyć się do „uprawiania naszego ogródka”, milcząc
wobec problemów, które przerastają granice ludzkiej inteligencji. Cisza taka
jest słuszną postawą wobec Tajemnicy, w której uczestniczymy i jest
charakterystyczna dla teologii apofatycznej popularnej w chrześcijaństwie
wschodnim. Problem granic postrzegania i języka nie dotyczy jedynie teologii,
ale również współczesnej fizyki. „Istnieje jednak zasadnicza różnica między
osobami uznającymi rzeczywistość Tajemnicy istniejącej poza naszymi możliwościami
postrzegania a osobami, które uważają, że poza granicami naszego języka
istnieje jedynie obszar bezsensu. W pierwszym przypadku badanie naukowe jest
przygodą racjonalności, w drugim zaś zajęciem absurdalnie bezsensownym. Wybór Logosu, od którego wzięły początek
filozofia i nauka zachodnia, jest więc opowiedzeniem się za racjonalnością,
która rządzi całym wszechświatem.” [Heller 2016]
Właśnie
filozoficzne zakorzenienie w kulturze greckiej jest cechą wspólną nauki i
religii chrześcijańskiej, w związku z czym konflikt między nimi jest zupełnie
sztuczny. Nauka i chrześcijaństwo zawsze poruszały się bowiem w tym samym
obszarze i być może to właśnie – poprzez wpływ swego rodzaju metazazdrości –
jest główną przyczyną ich rzekomej niezgodności. Konflikt taki pojawia się
głównie w kulturze Zachodu – chrześcijanie (również naukowcy) prawosławni do
tej pory nie odnotowują znaczącego spięcia na linii religia–nauka. Powszechne
jest bowiem wśród nich następujące podejście: „Problem nie istnieje zważywszy,
że Bóg jest nieskończony, a w nieskończoności sprzeczne aspekty nakładają się i
łączą” [Heller 2016].
W
kulturze (chrześcijańskiego) Wschodu przeważa model „teologii apofatycznej”,
czyli negatywnej: nie możemy nic twierdzącego powiedzieć o Bogu, gdyż znacznie
wykracza on poza możliwości pojmowania naszej myśli i naszego języka. Jest to
podejście zgoła odmienne względem naszej Zachodniej koncepcji, jednak coraz
popularniejsze, szczególnie pośród wierzących naukowców. Przyczyną tego jest
specyfika współczesnej mechaniki kwantowej: wiemy, że świat cząstek
elementarnych całkowicie różni się od świata makroskopowego, w którym żyjemy.
Jest to na tyle istotna różnica, że na poziomie niższym od tzw. odległości
Plancka, zwykłe pojęcia czasu, przestrzeni i miejsca wydają się być pozbawione
jakiegokolwiek znaczenia. Nie oznacza to jednak, że świat subatomowy jest
chaotyczny i irracjonalny – wręcz przeciwnie, jest on racjonalny znacznie
bardziej niż jesteśmy w stanie to pojąć. Podobnie, wierząc w Boga, należy a fortiori uznać, że niewyobrażalnie
wykracza On poza naszą zdolność pojmowania.
Wszystkie
wymienione powyżej przyczyny sprawiają, że wierzącym naukowcom grozi pewien
rodzaj schozofrenii poznawczej i egzystencjalnej, ze względu na tak usilne
rozdzielanie dwóch światów: nauk przyrodniczych i teologii. Jan Paweł II był
jednak ogromnym orędownikiem dialogu między tymi dwoma światami. W liście do
O.G. Coyne’a pisał [Skoczny 1997]: „nauka może oczyścić religię z błędów i
przesądów, religia może oczyścić naukę z idolatrii [M.K.: bałwochwalstwo,
zbytnie przywiązanie do doczesnych problemów kosztem relacji z Bogiem] i
fałszywych absolutów. Każda z nich może wprowadzić drugą w szerszy świat –
świat, w którym obie mogą się rozwijać.”
Wielcy naukowcy a
religia
Na
koniec niniejszego eseju odwołajmy się jeszcze do kilku z najistotniejszych dla
rozwoju nauki postaci oraz ich stosunku do religii i religijności. Na
sztandarach przeciwników Kościoła, chrześcijaństwa a często i religii w całości
widnieją najczęściej dwa podobne brytyjskie nazwiska: Dawkins i Hawking.
Clinton Richard Dawkins to urodzony w Kenii brytyjski zoolog i ewolucjonista,
którego najbardziej znanymi dziełami są „Bóg urojony” oraz „Ślepy zegarmistrz”.
Naczelnym przesłaniem obu pozycji jest próba udowodnienia czytelnikowi, że
ateizm jest logiczną konsekwencją zrozumienia ewolucji, a religii nie można
pogodzić z nauką. Jego argumenty opierają się na przekształconych i zupełnie
wyrwanych z kontekstu analizach prac Darwina oraz dzieł takich filozofów jak m.in.
David Hume, podane są jednocześnie w formie iście marksistowskiego żargonu.
Rzetelne wyprostowanie jego bezczelnych w niektórych momentach insynuacji
stanowiłoby materiał na co najmniej kilka książek, dlatego w niniejszej pracy
nie jawi się sensownym dalsza analiza jego „argumentów”.
Znacznie
więcej uwagi należy się niewątpliwie drugiemu z wymienionych naukowców. Stephen
William Hawking (1942–2018) to brytyjski astrofizyk i kosmolog, twórca wielu
pozycji naukowych z dziedziny fizyki teoretycznej, uważany za jednego z
najważniejszych naukowców w historii. Przesłaniem dzieł Hawkinga jest
twierdzenie, że Bóg nie jest potrzebny, gdyż prawa fizyczne są w stanie w pełni
wyjaśnić rzeczywistość. Jak punktują go jednak przeciwnicy, w swych licznych
modelach kosmologicznych Brytyjczyk zakłada z góry, że prawa fizyczne istnieją
i obowiązują w każdym analizowanym miejscu wszechświata. Jak większość fizyków
swą metodę musi on sprowadzić do pewnych praw fizycznych, bez których nie jest
możliwy jakikolwiek postęp naukowy (bez wprowadzenia wstępnych założeń dalsze
rozważania są właściwie sparaliżowane). Na końcu każdej teorii i twierdzenia
zawsze stoi natomiast pytanie „dlaczego?”, na które Hawking nigdy nie odważył
się bezpośrednio odpowiedzieć, ograniczając się jedynie do przedstawiania i
opisywania swych teorii. Trzeba niemniej przyznać, iż był on wielkim naukowcem
o otwartym umyśle, gdyż wielokrotnie bardzo chętnie spotykał się z Janem Pawłem
II i Benedyktem XVI oraz licznymi wybitnymi naukowcami chrześcijańskimi, dążąc
zarówno do zrozumienia argumentów przedstawicieli innego światopoglądu, jak i
zrozumienia tego, co kryje się za samym światem fizyki.
Pośród
naukowców, którzy określali się jako religijni lub otwarcie wyznawali swą wiarę
chrześcijańską wymienić należy w kontekście nauk przyrodniczych przede
wszystkim Alberta Einsteina, Isaaca Newtona, Charlesa Darwina, Maxa Plancka
oraz Gottfrieda Wilhelma Leibniza. Oprócz wspomnianej na początku niniejszego
eseju deklaracji religijności Einsteina (który czasami określał się
agnostykiem) warto wspomnieć również o zbieżności Einsteinowskiego „boskiego
zamysłu” i chrześcijańskiego Logos,
które zaprojektował Bóg. Isaac Newton określa natomiast czas i przestrzeń
mianem sensoria Dei – środków, za
pomocą których Bóg przejawia swoją wszechobecność i wszechmoc; te
rzeczywistości są jego zdaniem absolutne i są współistniejące z Bogiem [Heller
2016]. Również Charles Darwin wielokrotnie wspominał, iż jego teoria ewolucji w
żaden sposób nie wyklucza i nie zaprzecza istnieniu Boga. Dopiero jego
późniejsi interpretatorzy wykorzystali tę teorię wraz z nazwiskiem brytyjskiego
przyrodnika do otwartej walki z religią.
Niezwykle
istotną postacią dla relacji nauki i wiary był niemiecki filozof, matematyk,
fizyk i dyplomata Gottfried Wilhelm Leibniz. Jedna z jego tez głosi: Cum Deus calculat et cogitationes exercet,
fit mundus („Gdy Bóg rachuje i snuje myśli, staje się świat”). Wedle tej
tezy świat jest urządzony zgodnie z doskonałą Boską matematyką, której jedynie
mały urywek do tej pory poznaliśmy i staramy się zrozumieć. O metafizyce
Leibniza ciekawy esej napisał wielki fizyk Max Planck (1858–1947) – Das Prinzip der kleinsten Wirkung
(„Zasada najmniejszego działania”) – w którym zestawia Leibnizowską koncepcję
„najlepszego z możliwych światów” z fizyczną „zasadą najmniejszego działania”.
W ogromnym skrócie koncepcja ta polega na tym, że „spośród wszystkich
możliwości natura wybiera te, które pozwalają jej osiągnąć cel najmniejszym
kosztem” – jak pisze Leibniz w swym niezwykle istotnym dziele Teodycea, w którym stara się wyjaśnić,
jak można pogodzić ideę nieskończenie miłosiernego Boga z istnieniem zła na
świecie.
Leibniz
tłumaczy powyższy koncept w następujący sposób: najlepszy z możliwych światów
nie jest najlepszy ze względu na każdy z poszczególnych składników,
pojedynczych bytów, które go zamieszkują. Najlepszy świat to taki, w którym
największe zbiorowe dobro odpowiada najmniejszemu „obniżeniu wartości” dobra
możliwego dla pojedynczych stworzeń, które go tworzą. Nieuważny obserwator może
uznać to za podważenie zestawienia wszechmocy Boga z ludzką wolnością. Według
Leibniza wolność człowieka jest jednak częścią składową najlepszego możliwego
Boskiego świata, więc musi być w nim zawarta. Wolność ta zakłada natomiast
również, że ludzie mogą popełniać czyny złe, niekiedy wręcz straszliwe. Wolność
jednak stanowi piękno świata, który byłby niezwykle ponury i bezsensowny, gdyby
wszystko było w nim zdeterminowane [Heller 2016].
Kończąc
warto również wspomnieć dwóch duchownych, którzy w niebagatelny sposób wpłynęli
na rozwój współczesnej nauki w ciągu ostatnich dwóch wieków. Jednym z nich jest
odkrywca praw dziedziczenia – Gregor Mendel (1822–1884), drugim zaś matematyk i
kosmolog, który jako pierwszy opracował teorię nazwaną później (już w XX w.) „Wielkim
Wybuchem” – Georges Edouard Lemaitre (1894–1966). Za paradoks można uznać fakt,
iż zarówno teoria praw dziedziczenia, jak i koncepcja tzw. Wielkiego Wybuchu
(skądinąd zanegowana już przez fizykę kwantową) znajdują się obecnie na
sztandarach ludzi zaciekle zwalczających nie tylko naukową, ale i społeczną
oraz duszpasterską działalność Kościoła.
Zakończenie
W
powyższej pracy starałem się w klarowny sposób przedstawić część historii
nauki, która doprowadziła do nieuzasadnionego zarysowania rzekomego konfliktu
między religią i nauką. Następnie przedstawiłem możliwe przyczyny dalszej
eskalacji tegoż spięcia, pośród których przewijało się przede wszystkim
zaniedbanie rozwoju systemu edukacji oraz spłycenie dyskursu publicznego,
również na poziomie akademickim. Zaistniała sytuacja naprawiona może zostać w
jeden tylko sposób – należy jak najszybciej zreformować system edukacji
(zarówno świeckiej, jak i duchownej) oraz zacząć skuteczniej przekonywać
wszystkich obywateli – na czele z przedstawicielami świata nauki – do
preferencji i promocji zachowań etycznych, których najważniejszą częścią
składową jest rzetelność i obiektywność.
W
celu barwnego zakończenia niniejszego eseju pozwolę sobie w tym miejscu
przedstawić jeszcze jedną naukową koncepcję poruszającą zagadnienia Boskiego
stworzenia. W dziele The Physics of
Immortality Frank Jennings Tipler podjął temat “Punktu Omega” P. Teilharda.
Zgodnie z tą teorią byty inteligentne będą w przyszłości w stanie zatrzymać
entropię wszechświata, a nawet odzyskać całą informację obecną we
wcześniejszych jego fazach, łącznie z tą, która określa każdego z nas. Oznaczać
by to miało tyle, że możliwe jest, iż obecnie żyjący ludzie zostaną w odległej
przyszłości w pewien naukowy sposób niejako „wskrzeszeni”. Piękną poetycką
odpowiedzią na tego typu naukowe przeinaczenie koncepcji teologicznych jest
wiersz Czesława Miłosza z 1994 r. pt. „Po odcierpieniu”:
Hipoteza zmartwychwstania,
Którą pewien uczony wywiódł z mechaniki kwantowej,
Przewiduje powrót do bliskich nam miejsc i ludzi
Za miliard albo dwa miliardy ziemskich lat
(Co w pozaczasie równa się jednej chwili).
Rad jestem, że dożyłem spełnienia się przepowiedni
O możliwym aliansie religii i nauki,
Którą przygotowali Einstein, Planck i Bohr.
Nie biorę zbyt poważnie naukowych fantazji,
Mimo że respektuję wzory i wykresy.
To samo ujął krócej Piotr Apostoł,
Mówiąc: Apokatastasis panton,
Odnowienie wszechrzeczy.
Jednakże to pomaga: móc sobie wyobrazić,
Że każda osoba ma kod zamiast życia
W przechowalni na wieczność, nadkomputerze
wszechświata.
Rozpadamy się w zgniliznę, proch, mikronawozy,
Ale zostaje ten szyfr czyli esencja,
I czeka, a nareszcie obleka się w ciało.
Jak również, skoro ta nowa cielesność
Powinna być obmyta ze zła i choroby,
Idea Czyśćca ma udział w równaniu.
Nie co innego wierni w wiejskim kościele
Chóralnie powtarzają, prosząc o żywot wieczny.
I ja z nimi. Nie rozumiejący
Kim będę, kiedy zbudzę się po odcierpieniu.
Hipoteza zmartwychwstania,
Którą pewien uczony wywiódł z mechaniki kwantowej,
Przewiduje powrót do bliskich nam miejsc i ludzi
Za miliard albo dwa miliardy ziemskich lat
(Co w pozaczasie równa się jednej chwili).
Rad jestem, że dożyłem spełnienia się przepowiedni
O możliwym aliansie religii i nauki,
Którą przygotowali Einstein, Planck i Bohr.
Nie biorę zbyt poważnie naukowych fantazji,
Mimo że respektuję wzory i wykresy.
To samo ujął krócej Piotr Apostoł,
Mówiąc: Apokatastasis panton,
Odnowienie wszechrzeczy.
Jednakże to pomaga: móc sobie wyobrazić,
Że każda osoba ma kod zamiast życia
W przechowalni na wieczność, nadkomputerze
wszechświata.
Rozpadamy się w zgniliznę, proch, mikronawozy,
Ale zostaje ten szyfr czyli esencja,
I czeka, a nareszcie obleka się w ciało.
Jak również, skoro ta nowa cielesność
Powinna być obmyta ze zła i choroby,
Idea Czyśćca ma udział w równaniu.
Nie co innego wierni w wiejskim kościele
Chóralnie powtarzają, prosząc o żywot wieczny.
I ja z nimi. Nie rozumiejący
Kim będę, kiedy zbudzę się po odcierpieniu.
Bibliografia
Św. Augustyn, Przeciw
Feliksowi [w:] idem, Pisma przeciw
manichejczykom, tłum. J. Sulowski, Pisma Starochrześcijańskich Pisarzy t.
LIV, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1990.
Heller M. (2011), Nauka
a wiara, Michał Heller (Nauka i wielkie pytania II/7), https://www.youtube.com/watch?v=uAFIqJghe_o,
dostęp: 08.02.2019.
Heller M. (2016), Bóg
i nauka. Moje dwie drogi do jednego celu, Copernicus Center Press, Kraków
2016.
Koj L. (1997), Wielkość
i wynaturzenia racjonalizmu [w:] M. Heller, Granice nauki, Ośrodek Badań Interdyscyplinarnych, Kraków.
Kozłowski J. (1997), Biologia i teologia wobec ewolucji i natury człowieka [w:] M.
Heller, Granice nauki, Ośrodek Badań
Interdyscyplinarnych, Kraków.
Mühling M. (2011), Einstein und die Religion: Das Wechselverhältnis
zwischen religiös-weltanschaulichen Gehalten und naturwissenschaftlicher
Theoriebildung Albert Einsteins in seiner Entwicklung, Vandenhoeck&Ruprecht,
Göttingen.
Peterson J.
(2018), 12 Rules for Life: An Antidote to
Chaos, Penguin Random House, Kanada.
Skoczny W. (1997), Uwagi
o roli nauk przyrodniczych w interpretacji Biblii [w:] M. Heller, Granice nauki, Ośrodek Badań Interdyscyplinarnych,
Kraków.
Życiński J. (1997), Status Ewolucjonizmu w perspektywie przesłania Jana Pawła II do
Papieskiej Akademii Nauk [w:] M. Heller, Granice nauki, Ośrodek Badań Interdyscyplinarnych, Kraków.
Komentarze
Prześlij komentarz